Cohousing, czyli idea wspólnotowego mieszkalnictwa, zatacza coraz szersze kręgi. Największą popularnością cieszy się na zachodzie, głównie w krajach skandynawskich oraz w Ameryce Północnej. Nazwa Cohousing to połączenia słów „community housing”, czyli „wspólnota zamieszkania”. Taka forma mieszkalnictwa zakłada, że mieszkańcy powinni brać czynny udział w budowaniu siedliska, natomiast działanie na rzecz umacniania więzi społecznej i integracji, jest równie ważne, co prawo jednostki do prywatności. Innymi słowy: cohousing kładzie nacisk na pielęgnowanie relacji sąsiedzkich, przy jednoczesnym zachowaniu autonomii zamieszkiwanych nieruchomości. Początki idei cohousingu Cohousing zrodził się na początku lat 60 XX wieku w Danii - dziś zresztą aż 5% domów jest budowanych w ten sposób. To właśnie w 1967 roku ukazał się artykuł Bodila Graae Dzieci powinny mieć Stu Rodziców, w którym autor zachęcał do stworzenia alternatywy dla anonimowych osiedli miejskich w których brakuje więzi międzyludzkich i zacieśniania sąsiedzkich relacji. Artykuł okazał się być impulsem do powstania inicjatywy Cohousing Sættedammen, skupionej wokół architekta, kształcącego się na Harvardzie, Jana Gudmand-Hoyera. Architekt zamierzał urzeczywistnić swoją wizję, którą przedstawił w tekście Brakujące ogniwo pomiędzy utopią a przestarzałym domem jednorodzinnym. Początkowo powstały dwie osady – Skarplanet w Jonstrup oraz Seattedammen w Hillerod, a w 1973 roku mieszkańcy mogli wprowadzić się do swoich domów. W osadach znajdowało się około trzydzieści domów mieszkalnych oraz jeden dom wspólny
Czytaj dalejGUS opublikował raport "Obrót nieruchomościami w 2020 r.", w którym podanych jest wiele szczegółowych danych dotyczących m.in. transakcji kupna-sprzedaży mieszkań. Niektórych z tych danych raczej nikt się nie spodziewał. - Owszem, spodziewaliśmy się spadku sprzedaży mieszkań wskutek wybuchu pandemii Covid-19 w 2020 r. W lipcu 2021 r. GUS potwierdził to w komunikacie. Poinformował w nim o przeszło 2-proc. spadku liczby transakcji dotyczących "nieruchomości lokalowych". Teraz okazało się, że w przypadku samych lokali mieszkalnych spadek sprzedaży był głębszy, ale dotknął wyłącznie rynku wtórnego - mówi ekspert portalu GetHome.pl Marek Wielgo. GUS podał, że w 2020 r. właścicieli zmieniło 199,3 tys. mieszkań. Było ich więc o 5 proc. mniej niż rok wcześniej. Za niespodziankę można jednak uznać fakt, że deweloperzy zawarli więcej umów notarialnych przenoszących własność mieszkań niż przed pandemią. Należy jednak wziąć pod uwagę, że na ogół było to finalizowanie wcześniejszych umów deweloperskich. Tych deweloperzy zawarli zaś w 2020 r. mniej. Faktem jest, że skutki pandemii były o wiele dotkliwsze dla rynku wtórnego. GUS odnotował bowiem aż 11 proc. spadek liczby zawartych transakcji kupna-sprzedaży.
Czytaj dalej- Ceny mieszkań w Rzeszowie w pandemii mocno poszły w górę, ale w 2022 roku korekty w dół trudno się spodziewać - mówi Jaromir Rajzer, prezes Certus Nieruchomości, partner zarządzający Polskiego Konsorcjum Nieruchomości i wiceprezes Podkarpackiego Stowarzyszenia Pośredników i Doradców Rynku Nieruchomości.Dysproporcje cenowe świadczą o coraz bardziej wielkomiejskim charakterze stolicy Podkarpacia. Wcześniej nie budowano apartamentowców, więc i wysokie ceny należały do rzadkości. Od kilku lat ceny gruntów i ambicje deweloperów wzrosły, a wraz z nimi pną się w górę wysokie budynki. Krajobraz miasta urósł o Capital Towers przy ul. Podwisłocze i Kopisto, ST 55 przy ul. Armii Krajowej, Bulwary Park przy ul. Hetmańskiej. Trwa budowa wieżowców Olszynki Park obok Mostu Zamkowego. Ostatnie dwa lata to okres, kiedy nieruchomości znacząco drożały. Jeszcze dwa-trzy lata temu cena za metr typowego mieszkania w Rzeszowie wynosiła ok. 5000 zł. W tej chwili oscyluje między 6700-7000 zł. Drugie zjawisko to pojawienie się dużej rozpiętości cen. Dawniej ceny, zależne oczywiście od lokalizacji i standardu, były mimo wszystko zbliżone. Za metr mieszkania płacono 4500, 5000 albo 6000 zł. Obecnie zdarzają się mieszkania w dwulokalowych szeregówkach na obrzeżach miasta za 4800-5000 zł, ale w centrum ceny dochodzą do 12 000 – 14 000 zł. Różnice są zatem olbrzymie – stwierdza Jaromir Rajzer.
Czytaj dalejCeny mieszkań w Rzeszowie ciągle rosną i prędko się to raczej nie zmieni. Przyczyn jest kilka, jak choćby wzrost cen materiałów budowlanych czy zwiększenie stóp procentowych na kredytach. Ale czy osoby lub firmy kupujące nieruchomości nie po to, żeby ich używać, a po prostu ulokować swoje pieniądze, również mają wpływ na cenę za metr kwadratowy? To możliwe. Spora część nowych mieszkań ma właścicieli, jednak wieczorami, gdy spojrzymy na bloki, światło widać tylko w niedużej części okien. Obserwując internetowe serwisy służące porównywaniu cen mieszkań w Rzeszowie zauważymy, że obecnie za metr kwadratowy trzeba zapłacimy ponad 7 tys. złotych. Jest to jednak mocno uśredniona stawka, która ignoruje wiele ważnych kryteriów wyceny nieruchomości. - Cena jest uzależniona między innymi od wielkości mieszkania: im mniejsze, tym wyższa cena za metr kwadratowy. Najdroższe mieszkania to kawalerki, ich cena w Rzeszowie wynosi obecnie powyżej 9 tys. zł za m kw. W przypadku mieszkań 2 pokojowych cena to między 8 - 8,5 tys. zł za m kw. Większe mieszkania kosztują 6 - 7 tys. za m kw. - wylicza Agnieszka Rut, właścicielka biura nieruchomości Lady Broker z Rzeszowa. Do tego dochodzi oczywiście lokalizacja czy choćby „prestiżowość” bloku. W przypadku mieszkań w stanie deweloperskim cena jest wysoka głównie z dwóch przyczyn. Ceny mieszkań wzrosły w tym roku o około 9 proc. w stosunku do roku ubiegłego i będą jeszcze rosły, bo koszt budowy zwiększył się ze względu na drożejące materiały budowlane oraz wzrastają też stopy procentowe. Drożeją kredyty, a większość deweloperów bierze je pod inwestycje. Obawiam się, że już na początku roku cena za metr kwadratowy może być jeszcze wyższa niż jest obecnie - przewiduje Agnieszka Rut.
Czytaj dalejW obliczu rosnących cen energii większość z nas zastanawia się nad najbardziej opłacalnym sposobem ogrzania własnego domu. Metod jest oczywiście wiele, ale kluczową kwestią pozostaje wybór tej, która sprawdzi się w konkretnym przypadku. Pod uwagę trzeba brać wiele różnych czynników, w tym także koszt podłączenia instalacji oraz jej utrzymania. Czym ogrzewać dom, aby nie przepłacić? Przyjrzyjmy się temu tematowi bliżej! Artykuł sponsorowany Czym ogrzewać dom i ile to kosztuje? Porównanie różnych metod grzewczych Wydatek związany z ogrzewaniem to najczęściej lwia część miesięcznych kosztów związanych z utrzymaniem domu. Niestety, z roku na rok ceny szybują w górę, co wymaga od właściciela nieruchomości przytomnej reakcji i podjęcia odpowiedniej decyzji. Z dylematem pod tytułem "jakie ogrzewanie do domu wybrać" mierzą się przede wszystkim ci, którzy są na etapie budowy i to w szczególności oni powinni podejść do sprawy bardzo poważnie. Decyzja związana z wyborem metody ogrzewania może w perspektywie lat kosztować naprawdę wiele lub przyczynić się do znaczących oszczędności domowego budżetu. Zapotrzebowanie energetyczne domu - co warto wiedzieć? Ogrzewanie domu to w naszej strefie klimatycznej konieczność. Przed wyborem konkretnego rodzaju ogrzewania należy obliczyć, jakie zapotrzebowanie na energię będzie posiadać nieruchomość. Jak się bowiem okazuje, już sam projekt budowy domu i przyjęte w nim założenia w znacznym stopniu wpływają na końcowe koszty ogrzewania. Należy wiedzieć, że zapotrzebowanie energetyczne obiektu określa się za pomocą kilowatogodzin w przełożeniu na metr kwadratowy. Ich wysokość jest uzależniona przede wszystkim od tego, jakiego typu izolacji użyto przy budowie domu.
Czytaj dalej